We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

G​ł​upcy umierają

by FIASKO

supported by
firejump
firejump thumbnail
firejump Name a negative emotion and there is a track on this album that conveys it. Sometimes aggressive, sometimes depressive, but always mature. Musically it crushes you with heavy guitars and industrial electronica, while retaining a headbangable groove, but to call it simply 'rock' or 'metal' would be an offence. Favorite track: Lęk i odraza w Warszawie.
/
  • Compact Disc (CD) + Digital Album

    Sześciostronicowy, starannie wydany digipack z grafiką autorstwa Arnolda Peteriusa, ręcznie pisanymi fragmentami tekstów i zdjęciami zespołu. Design & fotografie - Aleksandra Burska.

    Six-page, meticulously crafted digipack. Includes cover art by Arnold Peterius, handwritten lyrics and band photos. Design, layout & photos - Aleksandra Burska.

    Includes unlimited streaming of Głupcy umierają via the free Bandcamp app, plus high-quality download in MP3, FLAC and more.
    ships out within 2 days
    Purchasable with gift card

      €8 EUR or more 

     

  • Streaming + Download

    Includes unlimited streaming via the free Bandcamp app, plus high-quality download in MP3, FLAC and more.
    Purchasable with gift card

      €4 EUR  or more

     

1.
Nieśmiałych samobójców, co nie chcą tu i teraz, Mogę nauczyć jak powoli umierać. Dzień po dniu, konsekwentnie równać do zera, Rozbijać wszystko w pył, po drodze do piekła. Krocząc w ciemności, dosłownie i w przenośni… Dosłownie i w przenośni… Mogę wam zdradzić sekret, jak zamordować szczęście, Jak zgubić siebie w sobie - permanentnie. Uparcie i skutecznie, przegrywać wszystko wiecznie, Ja wiem to doskonale i parę rzeczy jeszcze. Krocząc w ciemności, dosłownie i w przenośni… Dosłownie i w przenośni… Zamieńmy się teraz przez chwilę na duszę, Na ciało, na serce i umysł… Sprawdźmy kto gorsze przeżywa katusze, Czyj łeb srożej pęka z zadumy… Kto kocham mocniej, nienawidzi bardziej, Kto innych ma w większej pogardzie… I czyje oczy, wśród bezsennych nocy, Moczyły się częściej lub rzadziej… Kto? Powiedz kto? Kto w głębszej ciemności kroczy? Kto?
2.
Na tym socrealistycznym placu, w blasku kapitalistycznych witryn Marznę stojąc dziś na lekkim kacu - kwiecień jest a piździ jak skurwysyn Mijają mnie smutni, starzy ludzie, sunąc w kurtkach nie wiodących marek W oczodołach mają wielką pustkę, a ich myśli są czarne i szare! Namacalnie nieobecni - nic nie wiedzą o tym nawet… Że w grymasach groteskowych - wykrzywione mają twarze… …Lęk i odraza w Warszawie! Lęk i odraza… Idę dalej chociaż nie wiem wcale, czy skądś wracam czy gdzieś się wybieram Trafiam tam gdzie w wieczym karnawale tańczą etyl, przemoc i Wenera Mijam głośnych i radosnych chłopców o źrenicach rozszerzonych strasznie Zioną chmielem i baranim mięsem - jeden pyta gdzie ten Nowy Świat jest! Może wpuszczą go do klubu - gdzie w chocholim tańcu panie Zamiejscowe i pijane - zrobią wszystko czego pragnie… …Lęk i odraza w Warszawie! Lęk i odraza w Warszawie! Lęk i odraza… Stoję na moście, pośrodku tego miasta… Pode mną brudna rzeka unosi góry zwłok… Stoję na moście, pewność we mnie narasta… A od kojącej ciszy dzieli mnie tylko krok!
3.
Zapętleni w rutynie samospaleń, Dzień po dniu - głupcy umierają... A ja wśród nich, padam na pysk, Rozdeptywany przez tych którzy dalej gnają... Pogubieni, szukają się daremnie, Po omacku, tratując się wzajemnie, ja... Biegnę wśród nich - tak jak i Ty, Nie pytaj gdzie i po co bo naprawdę nie wiem... A co nas nie zabije to zostawi bliznę... Sami siebie zamknęliśmy w klatkach płytkich namiętności. Zawieramy powierzchowne, nic nie warte znajomości. Egotycy pełni pychy i zwierzęcej nieufności. Pozbawieni uczuć wyższych, pośród ludzi - w samotności. Odurzeni - a każdy innym hajem, Ciemną nocą, głupcy umierają... Danse macabre trwa - orkiestra gra, Cichej udręki paroksyzmy zagłuszając... A co ich nie zabije to zostawi bliznę... Sami siebie zamknęliśmy w klatkach płytkich namiętności. Zawieramy powierzchowne, nic nie warte znajomości. Egotycy pełni pychy i zwierzęcej nieufności. Pozbawieni uczuć wyższych, pośród ludzi - w samotności. A co nas nie zabije to zostawi bliznę... A to jest nuta dla emocjonalnie chromych... To jest muzyka dla upośledzonych serc... Dla uczuciowych kalek, co upadając stale... Leczą swe chore duszę kąpiąc je w gorzale...
4.
Bywam tchórzem, pijakiem, egoistą i bydlakiem... Zdezorganizowanym i nieodpowiedzialnym... Bywam chamem i gburem, zboczeńcem i prostakiem... Zarozumiałym głupcem, zakompleksionym chłopcem... Błaznem, socjopatą, mizantropem z inklinacją... Do autodestrukcji, do psycho-dysfunkcji... Wredny, złośliwy, arogancki i leniwy... Cyniczny ekstremalnie, narcystyczny absurdalnie... Zarzuć mi setki win - wytknij mi tysiąc wad! W stadzie białym jak śnieg - czarna owca to ja! Bywam szczery, prawdziwy, sprawiedliwy i uczciwy... Charakterny i lojalny - twój kompan idealny... Pomysłowy, błyskotliwy, romantyczny i wrażliwy… Przenikliwy i dowcipny - jak ten wiersz... A więc ukłoń się w pas - i podziwiaj mój blask! W stadzie czarnym jak zło - biały kruk to też ja! Biały kruk to też ja! Choć setki twarzy mam to mówię wam... Dziś w tłumie własnych odbić stoję sam… ja stoję sam... Zarzuć mi setki win - wytknij mi tysiąc wad! W stadzie białym jak śnieg - czarna owca to ja! Potem ukłoń się w pas - i podziwiaj mój blask! W stadzie czarnym jak zło - biały kruk to też ja!
5.
Polej, posyp, nabij. Polej, posyp, nabij. Polej, posyp, nabij. Polej, posyp, nabij mi... Wóda zaciska pięści, rozsznurowuje usta. Wóda rozchyla uda - przemoc, szczerość, rozpusta. Wyzuty z uczuć wyższych, niski zwierzęcy instynkt, Plugawy i nieczysty - to w piątek ja... Polej, posyp, nabij - żegnaj rzeczywistości... Polej, posyp, nabij - nie ma, nie ma litości… Polej, posyp, nabij - kroplę, szczyptę radości… Polej, posyp, nabij - właśnie w tej kolejności... Ilości, miejsca, pory - tak absurdalne... Że sam nie wierzę ile, gdzie, kiedy w siebie wlałem… Rozmyte twarze w barze w którym przez chwilę byłem… Jednej wyznałem miłość, inną obraziłem... Polej, posyp, nabij - żegnaj rzeczywistości… Polej, posyp, nabij - nie ma, nie ma litości… Polej, posyp, nabij - kroplę, szczyptę radości… Polej, posyp, nabij - właśnie w tej kolejności... Polej, posyp, nabij. Polej, posyp, nabij. Polej, posyp, nabij. Polej, posyp, nabij mi... Jeszcze szot, królowo nocy... jeszcze drink, maleńka... Chwyć mą dłoń i chodźmy stąd, dopóki jesteś piękna... Nie smuć się królowo nocy... nie bój się maleńka… Chwyć mą dłoń i chodźmy stąd, dopóki jesteś piękna...
6.
Trzeci krąg 05:01
Otwieram spuchłe ślepia, za oknem półmrok miasta. Może być piąta rano, może być siedemnasta. Zapalam papierosa, a to fatalny pomysł jest. Chcę znów stracić przytomność, błagam by ktoś mnie dobił... Stany lękowe, światłowstręt, paranoje. Dreszcze i zimne poty... Wciąż konam na nowo, umieram weekendowo. I zmartwychwstaję... Z trudem łapię powietrze, nie mogę wstać i nie chcę. Pozycja wertykalna nie jest dziś optymalna. Fałszywą obietnicę sam sobie szeptem składam: Już nigdy, nigdy więcej nie zgubię się w butelce... Stany lękowe, światłowstręt, paranoje. Dreszcze i zimne poty... Wciąż konam na nowo, umieram weekendowo. I zmartwychwstaję... W miazmatach etylu, u piekła bram... stoję w kolejce. Z upiorną prędkością windą wnet gnam... w znane mi miejsce. Z uśmiechem mnie wita gospodarz sam... na trzecim piętrze. W miazmatach etylu, u piekła bram... z czortem pod rękę! Nadchodzi koniec... Stany lękowe, światłowstręt, paranoje. Dreszcze i zimne poty... haluny i wymioty. Wciąż konam na nowo, umieram weekendowo. I zmartwychwstaję by... powtórzyć cykl.
7.
Ledwo słyszalne echo, nielicznych dobrych chwil… Zniknęło w głośnym wrzasku złych - a w głowie ciągle brzmi… Ckliwe reminiscencje, choć rzadziej już niż częściej… Zazwyczaj w złym momencie - wciąż dopadają mnie… W bladym i chłodnym słońcu, jest ogrzać się nie sposób… Trwając cierpliwie nawet i choćby przez dekadę… Uporu nie starczyło mi - a woli nie starczyło Ci… Zostało po nas nic - więc przestań mi się śnić… Odeszła tak nagle po długiej chorobie. Ja głową w mur w szoku i w rozpacz w żałobie. Był płacz i pretensja, fiksacja, frustracja. Nienawiść, ucieczka, wyparcie, apatia… Nie było czego zbierać, nie było czego zbierać Nie było czego zbierać - ja wiem, ja wiem… Leżąc na łożu śmierci, w ostatnim stadium męki... Zebrała resztki sił… Ze wzrokiem pełnym wzgardy, paznokcie wbiła w serce... Splunęła prosto w ryj… Odeszła tak nagle po długiej chorobie. Ja głową w mur w szoku i w rozpacz w żałobie. Był płacz i pretensja, fiksacja, frustracja. Nienawiść, ucieczka, wyparcie, apatia… Nie było czego zbierać, nie było czego zbierać Nie było czego zbierać - już wiem, dziś wiem… Dzisiaj umierasz we mnie, do lustra kondolencje… Ja dalej będę żył...
8.
Nie jesteś szczęśliwy - bywasz zadowolony, To duża różnica, robaku pierdolony. Ekrany karmią cię seansami głupoty, Z głośników sączy się melodia dla idiotów. Produkcie swoich czasów, nie widzisz w nic w tym złego, Bez gustu, poglądów - bez życia wewnętrznego. Zejdź z oczy, zejdź z uszu, zejdź dwa metry pod ziemię, Tak bardzo tobą gardzę, obrażasz mnie istnieniem swym! W trupim blasku telebzdury, w szeleście podłej lektury… W takt muzyki bez kultury - rozmnażacie się jak szczury! Nie jesteś szczęśliwy - bywasz zadowolony, To wielka różnica, robaku pierdolony. Sny o potędze masz, manię wielkości, I myślisz że żresz mięso, oblizując kości. W wyblakłym tabloidzie, botoksu pełne usta, Tym głowy nie wypełnisz - głowa zostanie pusta. Zejdź z wizji, zejdź z fonii, zejdź dwa metry pod ziemię, Tak bardzo tobą gardzę, obrażasz mnie istnieniem swym! W trupim blasku telebzdury, w szeleście podłej lektury… W takt muzyki bez kultury - rosną głupców dyktatury! Ja z buntu nie wyrastam - rok w rok bardziej wkurwiony! Nie mogę na to patrzeć - nie umiem się pogodzić! Nienawiść, nienawiść - pogarda i nienawiść! Nienawiść, nienawiść - której nie można zdławić! W trupim blasku telebzdury, w szeleście podłej lektury… W takt muzyki bez kultury -stawiam wokół siebie mury! Zamknij oczy, zatkaj uszy… zaciśnij pięści, Zamknij oczy, zatkaj uszy… spluń kurwom prosto w twarz! Prosto w twarz!
9.
Samotność z wyboru, samotność z konieczności, Z nadmiaru alternatyw, samotność z bezradności. Uwiera wciąż tak samo i swędzi też podobnie, Więc wierćmy się i drapmy - na oślep i gwałtownie… Chwyta za gardło i rzuca na kolana, Bije po pysku - nie daje spać do rana. Poczucie pustki które dobrze znasz, Wypełnić chciałeś je niejeden raz. Czarną nostalgią za tym co minione, Tęsknotą za czymś co nieokreślone jest… Tak! Ckliwe rojenia i pobożne życzenia, Tam gdzie sieją głupców, wyrasta nadzieja. Nie wsłuchuj się w milczenie - tracisz czas, Nie wpatruj się w płomienie, które dawno zgasły w nas… Nie ma Boga - nikt nas nie kocha… nie ma Boga! Nie ma Boga - nikt nas nie kocha… nikt nas nie kocha! Zabij logikę, wyłącz myślenie! Załóż kajdany, ot tak sam z siebie! I żyjąc strachem przed potępieniem, Czekaj aż przyjdzie wątpliwe zbawienie! Bóg jest miłością - przemyśl to sobie! Bóg tak jak miłość nie istnieje bowiem, Obie idee są fikcją w Twej głowie! Porzuć nadzieję - tyle Ci powiem! Choć wiara czyni cuda… wiara czyni cuda! Samotność z wyboru, samotność z konieczności, Z nadmiaru alternatyw, samotność z bezradności. Uwiera wciąż tak samo i swędzi też podobnie, Więc wierćmy się i drapmy - na oślep i gwałtownie… Nie ma Boga - nikt nas nie kocha… nie ma Boga! Nie ma Boga - nikt nas nie kocha… nikt nas nie kocha!
10.
Dreszcze 04:37
Przegrałeś swoje życie – mówią mi ci co wygrali... Skąd to wiedzą, czym to mierzą, wedle jakiej skali? Nie pytaj o to mnie - nie pytaj o to... Ze swoimi demonami dawno już przestałem walczyć... Te przebiegłe skurwysyny wiedzą jak parować ciosy! Gardy nie trzymam ja - gardy nie trzymam... Wiek chrystusowy niemal... a planu nadal nie ma... W absurdzie wegetacji… wciąż szukam sensu jeszcze... Gdy czasem sobie myślę, że tonę rzeczywiście... Pojawia się brzytwa którą bez wahania chwytam! Śpiewam jej, tańczę z nią - śpiewam i tańczę... W rytm miłości i agresji, w takt euforii i depresji… W tych pasjami szytych dźwiękach, odrywam swój skrawek szczęścia! Wiem że nie jestem sam - nic więcej nie chce... Wiek chrystusowy niemal... a planu nadal nie ma... W absurdzie wegetacji… wciąż szukam sensu jeszcze... I tylko ją znalazłem... więc mi jej nie zabieraj... Ta magia w uszach, w duszy... wywołuje dreszcze... Przegrałeś… przegrałeś, mówią mi… Przegrałeś… przegrałeś, mówią mi… Przegrałeś… przegrałeś, mówią mi… (a ja mam dreszcze) Przegrałeś… przegrałeś, mówią mi… (a ja mam dreszcze) Dreszcze!
11.
Moje życie obfituje w brak wydarzeń, A z kolei to skutkuje monotonią wrażeń. Brak mi siły by to zmienić, bo mam permanentnie kaca, Brak mi czasu coś zrobić, bo zajmuje mnie stagnacja. Więc nie pytaj mnie co słychać, bo pęknie Ci serce… Płynę! Choć kra nade mną krzepnie… Śniłem znowu dziś o Tobie - mieszkasz nadal w mojej głowie… Choć dawno… jesteś już martwa! Jestem starcem, więc już nikt mi nic nie każe, Kark uginam pod ciężarem niespełnionych marzeń. Tam gdzie kończy się lenistwo to pojawia się depresja, Choć tak bardzo chciałbym zacząć - jednak wciąż nie mogę przestać. Więc nie pytaj mnie co słychać, bo pęknie Ci serce… Płynę! Choć kra nade mną krzepnie… Śniłem znowu dziś o Tobie - mieszkasz nadal w mojej głowie… Choć dawno… jesteś już martwa! Spaliłem wszystkie mosty i muszę wracać wpław! Spaliłem wszystkie mosty… głęboka, zimna woda - strach… Płytki, przerywany sen! Płytki, przerywany seks! Płytki, przerywany oddech, ej! Wszystko źle, wszystko źle! Płytki, przerywany sen! Płytki, przerywany seks, a jak! Płytki, przerywany oddech mój! Wszystko źle, fiasko!
12.
Gdybym wszechwiedzący był i każdą prawdę znał, To co bym miał powiedzieć Ci bym co przemilczeć miał? A gdybym najgroźniejszy był, to siałbym pośród wszystkich strach. Więc kto by towarzyszył mi, gdy poszedłbym podpalać świat? A gdybym najpiękniejszy był, to wszystkie piękne moje i... Jak wybrać z tego tłumu Ciebie? Mógłbym nie wiedzieć. A gdybym najbogatszy był i miałbym niemal wszystko, To po co miałbym więcej chcieć gdy koniec jest tak blisko? A gdybym nieśmiertelny był, to patrzyłbym bez końca, Jak nieustannie umierają wszyscy których kocham. A gdybym zapadł w śpiączkę, to mógłbym wiecznie śnić... O innym, lepszym, drugim życiu, które mógłbym sobie żyć… Gdybym zapadł w śpiączkę, a gdybym zapadł w śpiączkę… A gdybym zapadł w śpiączkę, to mógłbym wiecznie śnić!

about

Debiut FIASKO lirycznie utrzymany w depresyjnym klimacie upadku i porażki zahaczając miejscami o gorzki komentarz społeczny. Muzycznie, to fuzja metalu i smutnych melodii podlanych samplami i elektroniką. 12 kawałków. 62 minuty. Wszystko po polsku.

Our debut album's depressive lyrical themes involve personal failures and defeats and some comfortless social commentary .Musically, it's a kind of fusion between metal, sad melodies and electronic samples. It lasts 62 minutes and is sang in Polish.

credits

released October 27, 2017

Muzyka/Music: FIASKO
Teksty/Lyrics: Tomasz Mielnik
Gościnny wokal/Guest vocals: "Emocjonalnie chromi", "Wszystko źle" - Maria (modernmoon).
Realizacja nagrań/Sound producer: Bartosz Kuszewski (NadStudio), Paweł Pękalski (Studio OKO)
Mix: Grzegorz Mukanowski
Mastering: Jacek Miłaszewski
Okładka/Cover art: Piotr Arnold Peterius
Opracowanie graficzne i zdjęcia/Design and photos: Aleksandra Burska

license

all rights reserved

tags

about

FIASKO Warsaw, Poland

Experimental sludge//black/post metal band based in Warsaw, Poland, founded by friends who previously played together in So I Scream.

Fiasko's first release had more of a groove / alt / industrial metal feeling.

After some changes in the line-up and band philosophy, we spontaneously took a diffrent turn.

What came into existence as a result is the "Mizantropolia" - EP which is out now.
... more

contact / help

Contact FIASKO

Streaming and
Download help

Redeem code

Report this album or account

If you like FIASKO, you may also like: